wtorek, 12 sierpnia 2014

Pan Janusz - plecionkarz*


Aby dojechać do wsi Dobrów nad Wartą (gm. Kościelec, pow. kolski) najlepiej jechać na Koło (nie autostradą) i tuż przed miastem skręcić w prawo, na rondzie drugi zjazd i dalej pokierują nas już tabliczki informujące o Sanktuarium Bł. Bogumiła (modlono się do niego o zdrowie dla żywego inwentarza oraz o szczęśliwe połowy ryb, cyt. za Wiki). Malownicze rozlewiska, wieś spokojna pod błękitnym niebem, szumiący wiatr w wiklinowych zaroślach.
Nietrudno trafić do p. Janusza - nad bramą szyld informujący o tym, że tutaj panuje wiklina, przed domem kwiaty rosnące w wiklinowych donicach, koszykach i korytkach. Na podwórku czekają na nas pęczki wikliny oraz gotowe wyroby, poustawiane równiutko na wypielęgnowanym trawniku - opałki (jedna z korzeni sosny!), donice, korytka, kosze zakupowe. Wśród nich spokojnie przechadza się stalowoszary kocur Felek (łaskawie przyjmujący pieszczoty i towarzyszący swemu panu podczas plecenia - najczęściej wtedy, gdy p. Janusz pracuje  w kotłowni).








Rozmawiamy w kuchni przy kawie i cieście. Rozmówca jest 3 pokoleniem plecionkarzy - plótł jego ojciec Ignacy, a także ojczym ojca - Feliks. Kilka narzędzi wykorzystywanych podczas pracy, a stosowanych przez ojca, nadal jest w użyciu. Ojciec wyplatał dla Cepelii, syn uczył się podpatrując. Jako młody chłopak chciał sobie dorabiać - wtedy zaczął pleść. Wikliniarstwo to nie sztuka latania, ale wiklinę trzeba czuć. Teraz to hobby i pasja, w planach jest mała plantacja, aby mieć własny surowiec. 
Koniec rozmowy.
Czas na prezentację wyplotu - równiutki, gęsty splot, zręczne palce szybko przebierają wśród namoczonych witek - wśród nich jest wiklina jeszcze po ojcu...


*Pan Janusz zgodził się na upublicznienie swojego wizerunku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz