poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Wnuczka czepkarki

 Jednym z najcenniejszych, bardziej zwartych i spójnych zbiorów stanowiących podstawę kolekcji etnograficznej w Muzeum Okręgowym Ziemi Kaliskiej są czepce – białe, tiulowe, misternie haftowane i układane. Wszystkie przechowywane w pudłach, otulone białą bibułą, większość ukrochmalonych na sztywno. Z bandami zawiązanymi w dumne kokardy (które niekiedy trzeba było podpinać dyskretnie szpilkami, by się ładnie prezentowały) lub puszczonymi luźno, bardzo szerokimi i sięgającymi niekiedy do kolan (takie zamawiano sobie do trumny, wtedy bandy się ładnie prezentowały). Czepce to najbardziej charakterystyczny element grupy strojów kaliskich, to też jeden z najbardziej charakterystycznych wyróżników dziedzictwa kulturowego południowo-wschodniej Wielkopolski.

Czepce ze zbiorów muzealnych, fot. I. Wieczorek

Nie byłoby czepców bez czepkarek. Rękodzielniczek potrafiących czepiec wykroić, wyhaftować, złożyć, uszyć, usztywnić. Jedną z nich była Aleksandra Czelusta urodzona w 1897 roku w Żychowie, a całe życie związana z niezwykłą (i wzorcową) podkaliską wsią Lisków. Będąc gospodynią domową, prowadząc gospodarstwo i wychowując dzieci znajdowała czas na to co jej sprawiało i dużą przyjemność – haftowanie na tiulu oraz układanie czepców. Żadna z córek tego po matce nie przejęła, ale wnuczka – Jadwiga – kontynuuje pasję swojej babci. Przygotowała czepce dla zespołów z Opatówka, Liskowa, Cekowa, Malanowa, Będziechowa i Piwonic. O pamięć o Aleksandrze Czeluście dba tez jej prawnuczka – Monika.
Spotkanie w kaliskim Muzeum było też spotkaniem wnuczki Jadwigi z twórczością babci Aleksandry…
 Aleksandra Czelusta, fot. ze zbiorów rodzinnych

Jadwiga (wnuczka) i czepiec wykonany przez Aleksandrę Czelustę, fot. A. W. Brzezińska

piątek, 7 kwietnia 2017

W sprawie sukni. Ślubnej.

Że w przepastnych magazynach muzealnych kryją się prawdziwe cudeńka, to nie dziwi nikogo. Tak jak nie dziwi to, że praca nad przygotowywaniem wystawy jest długa i żmudna, a bywa i ona pracą detektywistyczną. Tak było i w tym przypadku, kiedy w jednym z pudeł w magazynie Muzeum Okręgowego Ziemi Kaliskiej pokazało się bardzo dużo białego, lekko połyskliwego materiału, wytłaczanego w drobny wzór kwiatowy. Materiał niedbale złożony, bardzo pognieciony, dopiero po jego delikatnym rozwinięciu okazał się być… suknią.
Ślubną w dodatku.
 
Suknia ślubna ze zbiorów MOZK, fot. A. W. Brzezińska

W księdze inwentarzowej widniał zapis, że została ona kupiona od autorki. Opis typowy, muzealny, formalny: „Suknia ślubna, biała z jedwabiu w wytłoczony wzór (listki), wykończona falbankami, długi rękaw, w talii marszczona, przewiązana szarfą, rekonstrukcja (wykonano w 1978 r. odwołując się do wzorów z okresu międzywojennego)”. Suknię uszyła J. Głuszczyńska ze wsi Jarantów – i jak w księdze czytamy – „wiejska krawcowa, wykonała z własnego materiału, wg zapamiętanego wzoru”.
Koniec.
Biała suknia w pudle i tyle.
I co dalej?
Suknia ślubna to szerokie pole dla etnograficznej i muzealnej opowieści, bo można opowiedzieć i o rzemiośle, i o obrzędowości rodzinnej, i o pamięci pokoleniowej. Ale najpierw trzeba opowiedzieć o człowieku.
O krawcowej.
J. Głuszczyńskiej z Jarantowa.
Po trochę trwających poszukiwaniach telefonicznych* udało się namierzyć syna, który przekazał z kolei namiary na swoje siostry, czyli córki krawcowej. I tak w jednym z kaliskich bloków, z wiosną za oknem i kawą w filiżankach potoczyła się opowieść o Janinie Głuszczyńskiej (z domu Dzbanuszek), która całe swoje życie była związana z Jarantowem. Jedynie do szkoły, do kaliskich Nazaretanek wyjechała na jakiś czas i to tam nauczyła się szyć i haftować. Szyła swoim dzieciom, w wolnym czasie i bardzo to lubiła.
Jej córki z wielkim wzruszeniem wspominały Mamę, niedowierzając, że gdyby nie suknia ślubna w jednym z pudeł w magazynie muzealnym to nie byłoby tej chwili – chwili dla Mamy, o Mamie i dzięki Mamie.
I pomimo łez wzruszenia było to radosne spotkanie.


Zdjęcia ze zbiorów rodzinnych, fot. A. W. Brzezińska

*Podziękowania wielkie dla Ilony Wieczorek z MOZK za prawdziwie detektywistyczną pracę, dzięki której udało się odnaleźć rodzinę J. Głuszczyńskiej!